Kiedy mgła zapada nad Kanałem Brytyjskim, znanym lepiej w naszym kraju jako Kanał La Manche, Brytyjczycy niekiedy mawiają, że kontynent znowu został odcięty od świata. Powiedzenie to najwyraźniej straciło rację bytu. 23 czerwca Brytyjczycy zadecydowali w referendum, że chcą wystąpić z Unii Europejskiej.
Rynki finansowe były zdecydowanie zaskoczone, czemu dały wyraz od piątkowego ranka. Sondaże opinii publicznej zakładały raczej niewielką przewagę euroentuzjastów. WIG20 na otwarciu sesji spadał o ponad 10%, by zakończyć dzień prawie 5% pod kreską. Złoty tracił nawet 4% wobec euro. Inwestorzy na rynkach światowych pozbywali się w szczególności akcji i funta brytyjskiego, poszukując bezpiecznych aktywów.
Po kilkudniowych turbulencjach, kiedy emocje odgrywały fundamentalną rolę, obecnie można zastanowić się na spokojnie, co w dalszej perspektywie oznacza pożegnanie się Wielkiej Brytanii z UE. Zadanie nie wydaje się proste, gdyż do Brexitu może nie dojść…
Zgodnie z art. 50 Traktatu o UE Brytyjczycy powinni uzgodnić warunki opuszczenia Unii Europejskiej w ciągu 2 lat od złożenia stosownego wniosku. Jak na razie takiego wniosku nie ma, a do opinii publicznej docierają głosy, że nieprędko zostanie złożony. Stanowiska Szkotów i w mniejszym stopniu Irlandczyków Północnych wskazują, że Brexit nie będzie taki prosty. Niewykluczone, że nie obejdzie się bez secesji Szkotów. Brexit nie będzie tym bardziej prosty, gdyż bez zgody na niestosowanie prawa unijnego udzielonej przez Szkotów, co gwarantuje im traktat autonomiczny, wyjście było obarczone wadą prawną. Dodatkowo referendum nie ma charakteru wiążącego, przynajmniej formalnie, gdyż bez decyzji rządu machina operacji opuszczenia UE nie ruszy.
Jak widać Brexit nie jest taki oczywisty, więc w takim przypadku należałoby się raczej spodziewać zachowania status-quo, czyli stanu sprzed referendum. A zatem ceny podstawowych aktywów (akcje, obligacje, waluty, surowce, kruszce) powinny być w przybliżeniu na poziomie przedreferendalnym. W przybliżeniu, gdyż decyzja Wielkiej Brytanii wzmocniła głosy eurosceptyczne, głównie we Francji i w Holandii, stąd wyceny głównych aktywów powinny uwzględniać takie ryzyko.
Aspektem pomijanym w komentarzach po decyzji społeczeństwa brytyjskiego jest ryzyko zdecydowanego stanowiska pozostałych krajów członkowskich. Widać je wyraźnie w wypowiedziach niektórych polityków, zwłaszcza niemieckich i komisarzy, którzy nalegają na jak najszybsze złożenie wniosku o wystąpienie. Mało tego, oficjalne wypowiedzi jednoznacznie pokazują, że nie będzie jakichkolwiek zakulisowych negocjacji – nie ma wniosku, nie ma negocjacji. A będą one z pewnością bolesne dla Brytyjczyków, ponieważ UE będzie zdeterminowana pokazać, że opuszczenie struktur się nie opłaca, co miałoby stanowić straszak dla innych potencjalnych secesjonistów. Jest to gra w kategorii zerojedynkowej, gdyż zgłoszenie kolejnych wniosków o wyjście, oznaczałoby prawdopodobnie koniec UE.
Co jednak w przypadku scenariusza kontynuacji procedury opuszczenia struktur unijnych? Najprościej rzecz ujmując dojdzie do:
● dalszego osłabienia się funta brytyjskiego,
● spadku cen akcji na giełdach światowych, głównie giełdach, gdzie notuje się spółki z UE,
● spadku cen walut gospodarek mających silne powiązania handlowe oraz silną reprezentację pracowników zarobkowych (bez wątpienia przypadek Polski),
● spadku niektórych surowców (ropa naftowa),
● wzrostu ceny kruszców (przede wszystkim złoto, ale również srebro),
● wzrostu ceny franka szwajcarskiego, a w dalszej kolejności dolara amerykańskiego, jena japońskiego oraz kanadyjskich i australijskich,
● wzrostu cen obligacji uznawanych za bezpieczne (a zatem spadku ich rentowności) – głównie amerykańskich, japońskich i niemieckich,
● spowolnienia wzrostu gospodarczego w Polsce,
● spadku wartości transferów pracujących w Wielkiej Brytanii Polaków,
● wzrostu bezrobocia w kraju.
Z punktu widzenia polskiej gospodarki wyjście Wielkiej Brytanii ze struktur unijnych będzie miało bezpośredni wpływ na walutę. Polski złoty w piątek tuż po referendum tracił nawet 4% wobec euro. Był to największy spadek walut w CEE, gdyż dla porównania z istotnymi walutami regionu czeska korona zniżkowała jedynie o 0,4%, forint węgierski o 2,5%, lej rumuński o 1,2%, a kuna chorwacka 0,1%. Inwestorzy włączą tryb risk-off (ucieczka od aktywów najbardziej ryzykownych) i będą unikać walut krajów emerging markets. Specjaliści spodziewają się, że przy dalszym osłabianiu się złotego niewykluczona będzie interwencja NBP w celu obrony złotego (najczęściej pada kurs 4,70 EUR/PLN). Przy czym osłabienie się złotego nie powinno mieć charakteru tak dramatycznego jak w 2008 roku, kiedy upadek banku Lehman Brothers wywołał efekt domina w gospodarce światowej, a waluty krajów naszego regionu spadły średnio o 45%.
Osłabienie złotego nie powinno być tak spektakularne jak wówczas z dwóch powodów. Po pierwsze Brexit jest tak naprawdę problemem europejskim i nie należy się spodziewać, że będzie miał istotny wpływ na całą gospodarkę. Przy zachowaniu odpowiednich proporcji o wiele gorszy wpływ miałoby osłabienie gospodarki chińskiej, gdyż wówczas mało kto nie doznałby problemów. Po drugie zaś banki centralne naszego regionu są o wiele lepiej przygotowane na osłabienie walut niż we wspomnianym 2008 roku. Analitycy Erste Group przygotowali zestawienie, z którego wynika, że największe gospodarki regionu (Polska, Chorwacja, Czechy, Rumunia, Węgry) dysponują pokaźnymi zasobami rezerw walutowych. Jako wskaźnik, mierzący tę zdolność, przyjęli stosunek rezerw do zapotrzebowania na finansowanie zewnętrzne (suma długu zewnętrznego krótkoterminowego, 15% długu zewnętrznego długoterminowego i deficytu na rachunku bieżącym). W 2008 roku wskaźnik ten dla Polski wynosił około 0,6, obecnie zaś około 1,0, co oznacza, że zapotrzebowanie na tak rozumiany kapitał zewnętrzny jest w pełni zabezpieczone.
Brexit nie powinien być lekceważony. Polska gospodarka ma dosyć silne powiązania z brytyjską. Według danych GUS brytyjska gospodarka była drugim partnerem eksportowym Polski w 2015 roku (12,1 mld euro, wzrost r-d-r o 14,4%) i ósmym partnerem importowym (4,7%, wzrost r-d-r o 8,2%). Wyjście Wielkiej Brytanii poza obszar UE oznaczać będzie pogorszenie się wymiany handlowej, gdyż nie będzie obowiązywała swoboda przepływu towarów i usług. Trudno oczekiwać, że po Brexicie nawet mimo zawarcia umowy stowarzyszeniowej na wzór norweski, handel nie dotkną ograniczenia, w tym wiążące się ze wzrostem kosztów. Przykładowo cła pomiędzy gospodarką unijną a amerykańską wynoszą średnio powyżej 2%. Słabsza wymiana handlowa przyczyni się z kolei do zmniejszenia PKB, co może utrudnić utrzymanie nadwyżki w handlu zagranicznym, którą Polska w zeszłym roku odnotowała po raz pierwszy od 1990 roku.
Do tego dochodzi prawdopodobne zaostrzenie polityki migracyjnej – transfery Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii stanowiły 1,3% PKB. Duża część Polaków będzie zmuszona opuścić teren Zjednoczonego Królestwa, co spowoduje spadek wartości transferów z zagranicy, a przy tym nieuchronnie będzie wiązało się z poważnym wzrostem bezrobocia w kraju. Perspektywy pogorszenia wzrostu PKB mogą doprowadzić do osłabienia złotego względem kluczowych walut.
Kolejnym argumentem nie związanym wprawdzie bezpośrednio z Brexitem jest osłabienie się nastrojów przedsiębiorców. W trudnych czasach zwykle przyjmują oni postawę wyczekującą. Dojdzie do wstrzymania zatem niektórych inwestycji do czasu wyjaśnienia się sytuacji związanej z opuszczeniem przez Wielką Brytanię struktur unijnych. To kolejny czynnik prowadzący do pogorszenia się kondycji gospodarki, który będzie jednak limitowany przez wpływy eksporterów, korzystających ze słabszego złotego.
Osłabienie się złotego przełoży się na wzrost atrakcyjności towarów importowanych, co odczuje praktycznie każdy konsument. Spadnie zainteresowanie wycieczkami zagranicznymi. Zmniejszy się atrakcyjność studiów zagranicznych, zwłaszcza na obszarze Wielkiej Brytanii, bo do dodatkowo słabszego złotego dołączy ograniczenie się swobody przemieszczania osób spoza UE. Studenci nie skorzystają z możliwości uczestnictwa w programie Erasmus. Osoby zainteresowane pracą w międzynarodowych finansach zwrócą swoją uwagę na nowe centrum finansowe UE, którym będzie prawdopodobnie Frankfurt nad Menem. Wyjście Wielkiej Brytanii z UE będzie wiązać się również ze zmniejszeniem transferów tego kraju do budżetu unijnego. To z kolei przełoży się na zmniejszoną pulę środków unijnych na inwestycje w Polsce. Osłabienie się złotego stanowić będzie również poważny problem dla osób posiadających kredyty denominowane we frankach szwajcarskich, gdyż koszt ich obsługi wzrośnie.
Skutki opuszczenia UE przez Wielką Brytanię będą rozłożone w czasie. Jednak już teraz można oczekiwać zwiększonej zmienności na rynkach finansowych, które będą się wsłuchiwały w nadchodzące wiadomości w tej sprawie. Zwiększona zmienność cen oznacza większe ryzyko dla inwestorów, co z pewnością będzie przez nich brane pod uwagę przy poszukiwaniu bezpieczniejszych aktywów.
Skomentuj